niedziela, 21 grudnia 2014

Część 1




Od dwóch godzin siedziałam nad walizką i szafą pełną ubrań próbując zdecydować, co powinnam ze sobą zabrać. Gdyby chociaż tajemniczy Dick zdradził, w którą część świata się wybieramy, na pewno byłoby mi łatwiej... Wrzuciłam do niewielkiej walizki moje ulubione koszulki z nadrukami zespołów i innych dziwnych, bliżej niezidentyfikowanych postaci. Jeśli chodzi o ubrania miałam naprawdę dziwny gust. Zamiast eleganckich sukienek czy koronkowych bluzek, wolałam założyć trampki, przetarte spodnie i wygodną koszulkę ze śmiesznym nadrukiem. Może dlatego rzadko kiedy przyciągałam uwagę płci przeciwnej? Jednak wolałam być nijaka, ale wciąż pozostać sobą niż udawać kogoś, kim nie jestem i nigdy nie zechcę być.
  Głośne pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. Z ledwością uporałam się z zasunięciem walizki i pognałam do drzwi.
- Moja kochana! - Szerokie ramiona przyjaciela zamknęły mnie w ciepłym i silnym uścisku. Dawno się nie widzieliśmy, a sporadyczne rozmowy przez telefon nie wystarczały.
- Dick, tak się cieszę - szepnęłam.
  Dopiero po dłuższej chwili wypuścił mnie z uścisku.
- Stęskniłem się. Wybacz, że tak długo się nie odzywałem, ale z chłopakami jak z dziećmi. Spuścisz na chwilę z oczu i dym... - tłumaczył się zawstydzony.
- A przestań! Nic się nie stało - powiedziałam. Na mojej twarzy widniał długo wyczekiwany uśmiech.
- Gotowa? - Rozejrzał się po mieszkaniu.
- Byłoby łatwiej gdybyś zdradził, gdzie jedziemy - mruknęłam wskazując na stojącą w korytarzu walizkę i torbę.
- Niespodzianka! Nie marudź - zawołał, biorąc moje bagaże. - Musimy jeszcze zgarnąć Willa i przesiąść się do busa.
  Potrząsnęłam głową. Założyłam moją ulubioną skórzaną kurtkę i sięgnęłam po plecak.
- Idź. Posprawdzam jeszcze okna i zamknę. Dogonię cię - powiedziałam, sięgając po leżące na komodzie klucze.
  Już dawno wszystko sprawdziłam, potrzebowałam tylko chwili dla siebie. Nie byłam pewna całego tego przedsięwzięcia. Bałam się, że nie dogadam się z jego podopiecznymi, będę piątym kołem u wozu i tylko spieprzę ich całą przygodę. Nie całkiem były to moje klimaty, dlatego nie byłam pewna, czy sprostam ich wymaganiom.
  Wzięłam głęboki oddech. Potem kolejny. Starałam się opanować ogarniającą mnie panikę. Weź się w garść, Alex. Duża z ciebie dziewczynka. Na pewno dasz radę czterem dorosłym facetom... Ryknęłam śmiechem na cały korytarz. Szybkim krokiem ruszyłam do zaparkowanego pod blokiem czarnego vana.
- Alex, to jest właśnie Dan, Woody i Kyle. Ten z przodu to Tom, a resztę poznasz niedługo - Dick po kolei wskazywał palcem na uśmiechniętych od ucha do ucha mężczyzn.
  Speszyłam się i ze spuszczoną głową cicho przywitałam. Czarnowłosy, rozczochrany chłopak z delikatnym zarostem przesunął się w stronę mniejszego, uśmiechniętego, posiadającego dłuższe włosy i grzywkę zasłaniającą oczy, Woody'ego. Usiadłam między nimi, nadal spięta.
- Miło cię poznać - powiedział Woody.
  Uśmiechnęłam się.
- Was również. Dziękuję, że zgodziliście się, abym mogła z wami pojechać - mruknęłam.
- Żartujesz? To sama przyjemność! - zawołał Kyle. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego krzaczaste wąsy, o które na pewno bardzo dbał. Ciekawe jakby wyglądał bez nich...
- Zobaczysz wszystko, na pewno ci się spodoba - dodał Dick, odwracając się z przedniego siedzenia. - Dan nie zachowuj się jak dziewica, nie robisz tego pierwszy raz.
  Samochód zatrząsł się od śmiechu. Spojrzałam w stronę zaczerwienionego wokalisty, który zmierzył swojego menedżera morderczym wzrokiem.
- Wcale się tak nie zachowuję - parsknął. - Miło cię poznać, Alex - uśmiechnął się nieśmiało.
  O, widzę, że wcale nie jestem sama. Dan wydawał się bardzo sympatycznym facetem, trochę nieśmiałym i małomównym, ale wystarczyło spojrzeć w jego błękitne oczy, by wyczytać, że naprawdę cieszy się z mojej obecności. Bardzo podniosło mnie to na duchu.
  Po kilku minutach poznawania się, zaczęliśmy w miarę płynną konwersację. Chłopaki mieli naprawdę dużo do powiedzenia, jeden przekrzykiwał drugiego i za wszelką cenę starał się zwrócić swoją uwagę. Dan wydawał się zażenowany zachowaniem swoich przyjaciół, ale jednocześnie sprawiało mu to frajdę.
- Jak się poznaliście? - spytał, kiedy podjechaliśmy pod wieżowiec, w którym mieszkał basista i czekaliśmy, aż Dick pomoże znieść mu bagaże.
- Słucham? - odwróciłam się w jego stronę zdezorientowana.
- Ty i Dick. Od dawna o tobie mówi - dodał.
- Mieszkaliśmy na tym samym osiedlu. Chodził kilka klas wyżej, dlatego często zgrywał bohatera i udawał mojego brata. Odstraszał wszystkich, którzy - jak mu się wydawało - mieli w stosunku do mnie złe zamiary. Po jego studiach nasze drogi się rozeszły, ale na krótko. Wrócił zaraz po znalezieniu pracy. O taka prosta historia - powiedziałam z uśmiechem. Dick mnie uratował. Zajął się mną, kiedy wszyscy inni się wypięli. Ale tego nie musiał nikt wiedzieć.
- Bardzo cię kocha. Widzę jak na ciebie patrzy. Jesteś dla niego jak młodsza siostra - krótko skwitował Dan. - Także... witaj w rodzinie - uścisnął mnie zanim zdążyłam cokolwiek skomentować.
  Zaśmiałam się nerwowo. Wszyscy wydawali się tacy otwarci, sympatyczni, pewni siebie. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, co można od razu zauważyć. Po kilkunastu minutach przebywania z nimi w jednym pomieszczeniu poczułam się częścią tej zwariowanej rodziny. Miałam cichą nadzieję, że może ten wyjazd nie będzie wcale taki zły. Bałam się też, że wywróci całkowicie do góry nogami moje dotychczasowe życie. 

 * * *
  Oto i jest. Na razie mało się dzieje i akcja toczy się bardzo topornie, ale już niedługo będzie lepiej. Obiecuję :) 

1 komentarz: