Od dwóch godzin siedziałam
nad walizką i szafą pełną ubrań próbując zdecydować, co powinnam ze sobą
zabrać. Gdyby chociaż tajemniczy Dick zdradził, w którą część świata się
wybieramy, na pewno byłoby mi łatwiej... Wrzuciłam do niewielkiej walizki moje
ulubione koszulki z nadrukami zespołów i innych dziwnych, bliżej
niezidentyfikowanych postaci. Jeśli chodzi o ubrania miałam naprawdę dziwny
gust. Zamiast eleganckich sukienek czy koronkowych bluzek, wolałam założyć
trampki, przetarte spodnie i wygodną koszulkę ze śmiesznym nadrukiem. Może
dlatego rzadko kiedy przyciągałam uwagę płci przeciwnej? Jednak wolałam być
nijaka, ale wciąż pozostać sobą niż udawać kogoś, kim nie jestem i nigdy nie
zechcę być.
Głośne pukanie do drzwi wyrwało mnie z
zamyślenia. Z ledwością uporałam się z zasunięciem walizki i pognałam do drzwi.
- Moja kochana! - Szerokie
ramiona przyjaciela zamknęły mnie w ciepłym i silnym uścisku. Dawno się nie
widzieliśmy, a sporadyczne rozmowy przez telefon nie wystarczały.
- Dick, tak się cieszę -
szepnęłam.
Dopiero po dłuższej chwili wypuścił mnie z
uścisku.
- Stęskniłem się. Wybacz,
że tak długo się nie odzywałem, ale z chłopakami jak z dziećmi. Spuścisz na
chwilę z oczu i dym... - tłumaczył się zawstydzony.
- A przestań! Nic się nie
stało - powiedziałam. Na mojej twarzy widniał długo wyczekiwany uśmiech.
- Gotowa? - Rozejrzał się
po mieszkaniu.
- Byłoby łatwiej gdybyś
zdradził, gdzie jedziemy - mruknęłam wskazując na stojącą w korytarzu walizkę i
torbę.
- Niespodzianka! Nie
marudź - zawołał, biorąc moje bagaże. - Musimy jeszcze zgarnąć Willa i
przesiąść się do busa.
Potrząsnęłam głową. Założyłam moją ulubioną
skórzaną kurtkę i sięgnęłam po plecak.
- Idź. Posprawdzam jeszcze
okna i zamknę. Dogonię cię - powiedziałam, sięgając po leżące na komodzie
klucze.
Już dawno wszystko sprawdziłam, potrzebowałam
tylko chwili dla siebie. Nie byłam pewna całego tego przedsięwzięcia. Bałam
się, że nie dogadam się z jego podopiecznymi, będę piątym kołem u wozu i tylko
spieprzę ich całą przygodę. Nie całkiem były to moje klimaty, dlatego nie byłam
pewna, czy sprostam ich wymaganiom.
Wzięłam głęboki oddech. Potem kolejny.
Starałam się opanować ogarniającą mnie panikę. Weź się w garść, Alex. Duża z
ciebie dziewczynka. Na pewno dasz radę czterem dorosłym facetom... Ryknęłam
śmiechem na cały korytarz. Szybkim krokiem ruszyłam do zaparkowanego pod
blokiem czarnego vana.
- Alex, to jest właśnie
Dan, Woody i Kyle. Ten z przodu to Tom, a resztę poznasz niedługo - Dick po
kolei wskazywał palcem na uśmiechniętych od ucha do ucha mężczyzn.
Speszyłam się i ze spuszczoną głową cicho przywitałam.
Czarnowłosy, rozczochrany chłopak z delikatnym zarostem przesunął się w stronę
mniejszego, uśmiechniętego, posiadającego dłuższe włosy i grzywkę zasłaniającą
oczy, Woody'ego. Usiadłam między nimi, nadal spięta.
- Miło cię poznać - powiedział
Woody.
Uśmiechnęłam się.
- Was również. Dziękuję,
że zgodziliście się, abym mogła z wami pojechać - mruknęłam.
- Żartujesz? To sama
przyjemność! - zawołał Kyle. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego krzaczaste
wąsy, o które na pewno bardzo dbał. Ciekawe jakby wyglądał bez nich...
- Zobaczysz wszystko, na
pewno ci się spodoba - dodał Dick, odwracając się z przedniego siedzenia. - Dan
nie zachowuj się jak dziewica, nie robisz tego pierwszy raz.
Samochód zatrząsł się od śmiechu. Spojrzałam
w stronę zaczerwienionego wokalisty, który zmierzył swojego menedżera
morderczym wzrokiem.
- Wcale się tak nie
zachowuję - parsknął. - Miło cię poznać, Alex - uśmiechnął się nieśmiało.
O, widzę, że wcale nie jestem sama. Dan
wydawał się bardzo sympatycznym facetem, trochę nieśmiałym i małomównym, ale
wystarczyło spojrzeć w jego błękitne oczy, by wyczytać, że naprawdę cieszy się
z mojej obecności. Bardzo podniosło mnie to na duchu.
Po kilku minutach poznawania się, zaczęliśmy
w miarę płynną konwersację. Chłopaki mieli naprawdę dużo do powiedzenia, jeden
przekrzykiwał drugiego i za wszelką cenę starał się zwrócić swoją uwagę. Dan
wydawał się zażenowany zachowaniem swoich przyjaciół, ale jednocześnie
sprawiało mu to frajdę.
- Jak się poznaliście? -
spytał, kiedy podjechaliśmy pod wieżowiec, w którym mieszkał basista i
czekaliśmy, aż Dick pomoże znieść mu bagaże.
- Słucham? - odwróciłam
się w jego stronę zdezorientowana.
- Ty i Dick. Od dawna o
tobie mówi - dodał.
- Mieszkaliśmy na tym
samym osiedlu. Chodził kilka klas wyżej, dlatego często zgrywał bohatera i
udawał mojego brata. Odstraszał wszystkich, którzy - jak mu się wydawało -
mieli w stosunku do mnie złe zamiary. Po jego studiach nasze drogi się
rozeszły, ale na krótko. Wrócił zaraz po znalezieniu pracy. O taka prosta
historia - powiedziałam z uśmiechem. Dick mnie uratował. Zajął się mną, kiedy
wszyscy inni się wypięli. Ale tego nie musiał nikt wiedzieć.
- Bardzo cię kocha. Widzę
jak na ciebie patrzy. Jesteś dla niego jak młodsza siostra - krótko skwitował
Dan. - Także... witaj w rodzinie - uścisnął mnie zanim zdążyłam cokolwiek
skomentować.
Zaśmiałam się nerwowo. Wszyscy wydawali się
tacy otwarci, sympatyczni, pewni siebie. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, co
można od razu zauważyć. Po kilkunastu minutach przebywania z nimi w jednym
pomieszczeniu poczułam się częścią tej zwariowanej rodziny. Miałam cichą
nadzieję, że może ten wyjazd nie będzie wcale taki zły. Bałam się też, że
wywróci całkowicie do góry nogami moje dotychczasowe życie.
* * *
Oto i jest. Na razie mało się dzieje i akcja toczy się bardzo topornie, ale już niedługo będzie lepiej. Obiecuję :)
Oooo już czekam na następne!!!
OdpowiedzUsuń